Co kobieta uwielbia najbardziej? Pytanie... oczywiście, że czekoladę :) Oto słodka wariacja kokosa z mleczną i białą czekoladą..z nutką alkoholową, nadającej bardziej konkretnego smaku. Czy można chcieć czegoś więcej w Dniu Kobiet.. no ok..jeszcze jakiś tulipan, mąż trzymający za rękę i spacer... :) Byłoby idealnie ;D
- 200 gram białej czekolady na zewnętrzna warstwę
- 40 gram białej czekolady do nadzienia kokosowego
- 100 ml wiórków kokosowych (tak ml nie gram, mierzyłam wszystko na kieliszki)
- 100 ml gęstego likieru kokosowego (Kokosówka mojej roboty)
- 30 gram czekolady mlecznej
- 25 gram gęstej kremówki 30%
- silikonowa forma do czekoladek
- pędzelek do smarowania foremek
Na
początek łamiemy białą czekoladę (z tej na zewnętrzną warstwę) na małe kawałki. 3/4 z tej połamanej czekolady
roztapiamy w kąpieli wodnej. Najlepiej byłoby, gdyby była temperowana,
żeby pralinki po schłodzeniu pięknie błyszczały i przy gryzieniu
wydawały charakterystyczne chrupnięcie. Pędzelek maczamy w rozpuszczonej
czekoladzie i smarujemy cienką warstwą wnętrze foremek.
Wkładamy do lodówki do zastygnięcia.
Czynność powtarzamy tak długo, aż uzyskamy odpowiednią grubość ścianek. Najlepiej zrobić to 3-4 razy.
W
między czasie przygotowujemy nadzienie do naszych pralinek. Roztapiamy 40 gram białej czekolady w kąpieli wodnej - nie temperujemy, schładzamy do momentu,
aż czekolada nie będzie ciepła, ale nadal leista. Łączymy ją wówczas z
likierem kokosowym i wiórkami, mieszamy do uzyskania jednolitej masy.
Wstawiamy do lodówki na 5-10 minut.
Nadzienie czekoladowe, to mleczna czekolada (30 gram) i łyżka kremówki, które musimy podgrzać na małym ogniu, roztopić do połączenia się składników. Schładzamy.
Gotowe
nadzienie kokosowe wkładamy do foremek wypełnionych zastygniętą czekoladą do nie więcej niż 1/2 wysokości. A na tą warstwę - nadzienie czekoladowe, w zależności od rodzaju kremówki i wielkości łyżki, to nadzienie może być mniej lub bardziej leiste.
Roztapiamy ostatnią 1/4 część czekolady (tej białej przeznaczonej na wierzchnią warstwę pralinek) i ostudzoną (ale nadal leistą)
przykrywamy nadzienie, dając w ten sposób spód dla naszych pralinek.
Najlepiej, aby gotowe czekoladki chłodziły się przed spożyciem jeszcze
kilka godzin.
Pralinki biorą udział w akcji:
aż tu naprawdę kobieco się u Ciebie zrobiło:) Buziaki:)
OdpowiedzUsuńrewelacyjnie wyglądają:)
OdpowiedzUsuńwyglądają bajecznie ;D
OdpowiedzUsuńWitam, tak pięknie wyglądają te pralinki, że aż się skusiłam i z Twoim przepisem zrobiłam i ja swoje pierwsze słodkości. Mam tylko kilka pytań, bo na którymś etapie chyba zrobiłam błąd ;-) temperowanie czekolady ok, nadzienie ok - ja dałam jednak do końca nadzienie kokosowe, bez czekolady, bo okazało się, że czekolady miałam tylko na 7 pralin, a nadzienia przynajmniej na 15! I tutaj pojawia się problem - wstawiłam je z nadzieniem do lodówki, ale ono nie bardzo miało ochotę zastygać, zresztą nadzienie chyba ma to do siebie, że z zasady jest leiste. Pytanie - jak robisz dno, żeby czekolada nie wlewała Ci się do środka i dała się ładnie i prosto rozprowadzić?????
OdpowiedzUsuńDruga sprawa - moje pralinki po wyjęciu z lodówki, jak trochę postały na stole zaczęły się lekko "pocić" i zrobiły się klejące - czy to normalne?
Ale poza tym wszystko wyszło po prostu przepysznie!!
Pozdrawiam, Ana
Cieszę się, że czekoladki smakowały. odnośnie pierwszej sprawy - dna do pralinek, to tutaj masz wskazówki, jak radziłam sobie w takiej sytuacji (patrz w wykonaniu) : http://beatriczenkiczen.blogspot.com/2013/01/gorzkie-i-wscieke-pralinki.html
UsuńOdnośnie tego, że pralinki Ci się "pociły", to sporo zależy od jakości czekolady, od tego czy użyjesz mlecznej czy gorzkiej, z reguły gorzka jest "twardsza"..oraz od temperatury otoczenia, jeżeli jest gorąco to czekoladki szybciej się kleją i "pocą", tym bardziej, że są zimne a otoczenie ciepłe.
Jeżeli chodzi o proporcje czekolady do nadzienia, to podejrzewam, że jest to kwestia foremek jakich użyłaś oraz grubości "ścianek" i warstw czekolady jakie nakładałaś. Ja skrupulatnie zapisywałam dodawane składniki i ich ilość i z takiej porcji wyszło mi właśnie tyle czekoladek z użytej formy...jak widać proporcje trzeba dostosować do swoich potrzeb i foremek.
Mam nadzieje, że następnym razem wszystko wyjdzie tak, jak powinno. Polecam Ci moja droga też inne czekoladki :) Pozdrawiam
Dziękuję, zrobiłam raz jeszcze - tym razem musiały być perfekcyjne, bo na prezent ;-) i udały się koncertowo. Ścianki odpowiedniej grubości, nadzienie ok, denka zrobione metodą "na wylewkę" - czyli wcześniej. Innych czekoladek będę na pewno też próbować, tym bardziej, że mężowi posmakowały :P Bardzo Ci dziękuję za inspirujący przepis.
UsuńAna
Cieszę się kochana i to ja dziękuję za tak miłą ocenę :) Zachęcam i mam nadzieję, że przepisy Ci się spodobają :)
Usuń