Nadaje się na karnawałowe przekąski, przyjęcia czy nawet zagryzkę...wiadomo do czego. Ptysie zawsze kojarzyły mi się z masą budyniową, ale warto też wypróbować wytrawnego nadzienia. Ja zrobiłam ptysie przekładane w tradycyjny sposób, czyli dwa ciasteczka a pomiędzy nimi farsz oraz ptysie z nadzieniem w środku, po prostu odkroiłam dno ciasta, wypełniłam środek i zakryłam ponownie. Widać na zdjęciu powyżej.
Składniki (na 32 ptysie o średnicy 4 cm)
- 150 gram mąki
- 4 średnie jaja
- szczypta soli
- szczypta proszku do pieczenia (powiedzmy pół płaskiej łyżeczki) - można pominąć
- 150 gram masła
Farsz:
- 8 łyżek tuńczyka z zalewy wodnej
- 4 łyżki majonezu
- 2 jajka ugotowane na twardo
- łyżka posiekanej natki pietruszki
- 10 cm zielonej części pora
- opcjonalnie łyżeczka świeżego, posiekanego tymianku
Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia. Ten etap można pominąć, ale jeśli to zrobimy wianki w środku będą miały bardziej równomiernie rozłożone pęcherzyki powietrza. Do rondla wlewamy 3/4 szklanki wody, masło i sól. Gdy woda nam się zagotuje a tłuszcz rozpuści jednym ruchem ręki wsypujemy mąkę z proszkiem do pieczenia do środka i energicznie mieszamy, aż masa będzie jednolita, a ciasto odchodziło od ścianek. U mnie zajęło to dosłownie mniej niż 10 sekund. Poniżej na zdjęciu widzicie jaka wyszła mi konsystencja ciasta ptysiowego.
Tak przygotowaną masę odstawiamy do całkowitego wystygnięcia. Później dodajemy do niej po jednym jajku, miksujemy, i tak ze wszystkimi jajkami. Najlepiej, jeśli ten proces będzie trwał ok.5 minut, wówczas masa będzie bardziej puszysta. Przekładamy masę do szprycy i wyciskamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia placki w kształcie ptysi. Możemy zrobić małe ptysie (jak ja) 4cm, możemy zrobić większe a nawet podłużne, jak do eklerów.
Pieczemy w 200 st.c. przez 20-30 minut, w zależności od tego, jak duże placuszki ptysiowe mamy. Są gotowe, kiedy nabiorą złotego koloru.
Jajko na farsz kroimy w drobną kosteczkę. Pora dzielimy na pół i kroimy w piórka. Tuńczyka odsączamy z zalewy. Wszystkie składniki na farsz łączymy i nadziewamy nimi przestygnięte ptysie. Ptysie najlepiej podawać po przyrządzeniu, a jeśli zrobiliśmy je wcześniej, to przechowujmy je w lodówce.
Ptysie biorą udział w akcji:
Lubię takie nietypowe połączenia smaków. :)
OdpowiedzUsuń