czwartek, 31 stycznia 2013

Czekoladki z procentami teściowej


Była dzis kawa z czekoladą , to i czekolada z kawą musi być. Wszystko, co z czekoladą ma wspólnego jest boskie, czekolada to dla niektórych afrodyzjak, czekolada ma różne smaki, czekolada uzależnia, a gdy połączymy ją z drugim "pobudzaczem" to mamy mieszankę iście królewską. Pralinki te robię podobnie do Gorzkich i wściekłych pralinek, więc samo wykonanie przepiszę. Pralinki można przechowywać do 2 tygodni w lodówce.




Składniki (na 12 pralinek (4 cm x 2,5 cm)):
  • 150 ml mleka skondensowanego niesłodzonego
  • 1/8 szklanki cukru (ile to łyżeczek?)
  • połowa małej paczki (16 gr) cukru waniliowego
  • 1,5 - 2 łyżeczki dobrej jakości kawy rozpuszczalnej
  • 40 ml spirytusu (lub wódki jeśli chcemy słabsze nadzienie)
  • 250 gram czekolady gorzkiej, dobrej jakości
  • silikonowa forma do pralin
  • pędzelek do smarowania foremek

Mleko skondensowane, cukier i cukier waniliowy oraz kawę umieścić w garnku, zagotować, następnie zmniejszyć gaz i gotować jeszcze 5 minut. Po ostudzeniu połączyć z alkoholem.
Czekolady łamiemy na małe kawałeczki. W kąpieli wodnej rozpuszczamy 150 gram czekolady (najlepiej temperujemy), następnie maczamy w niej pędzelek i smarujemy wnętrze foremek cienką warstwą. Wkładamy do lodówki do zastygnięcia. Czynność powtarzamy tak długo, aż uzyskamy odpowiednią grubość ścianek. Najlepiej zrobić to 3-4 razy.
Gdy "zbudujemy" ściany naszych pralinek napełniamy wnętrze likierem do 3/4 wysokości. Rozpuszczamy pozostałą czekoladę i ostudzoną (ale nadal leistą) przykrywamy nadzienie, dając w ten sposób spód dla naszych pralinek.
Jeżeli nadzienie wyszło nam zbyt leiste, będziemy musieli posłużyć się pewnym trikiem, żeby zrobić dno do pralinek. Mierzymy mniej więcej otwór w pralince i na folii aluminiowej robimy kleks z czekolady o takiej samej średnicy. Kleks powinien być w miarę płaski, żeby nie wystawał poza pralinkę, gdy włozymy go do wnetrza czekoladki. Gdy umieścimy wszystkie kleksy - spody w pralinkach (robimy to delikatnie, żeby nie zatopiły się w likierze) to nastepnie zalewamy wszystko pozostałą częścią czekolady.
Najlepiej, aby gotowe pralinki chłodziły się przed spożyciem jeszcze kilka godzin. Można przechowywać je w lodówce 2-3 tygodnie.


Pralinki biorą udział w akcji:

Parówki inaczej

-z bazylią i serem




Nie ma to jak zrobić z czegoś zwykłego, coś zaskakującego. Jak się okazuje nawet parówka da się okiełznać i stać się czymś, co zadowoli moje kubki smakowe. Jeżeli przygotujemy parówki z pomidorkami koktajlowymi, będą one mniej spieczone, niż te bez pomidorków. 


Składniki (porcja):
  • 2 cienkie parówki wieprzowe dobrej jakości
  • plaster sera (lub dwa)
  • świeża bazylia
  • łyżeczka pikantnego ketchupu
  • łyżeczka koncentratu pomidorowego

Opcjonalnie:
  • 2 pomidorki koktajlowe 

Parówki nacinamy wzdłuż, ale nie do końca, tak żeby do środka nałożyć "farsz". Plaster sera kroimy w bardzo drobną kosteczkę, 5-7 listków bazylii siekamy i łączymy z serem, ketchupem i koncentratem. Farszem nadziewamy parówki. Jeśli nam się one w którymś miejscu  przerwą, możemy je "złączyć" wykałaczką, później i tak je wyciągniemy. Jeżeli mamy pomidorki koktajlowe, to kroimy je w plasterki i układamy na wierzchu parówki. Zapiekamy w 200 st.C. przez 12-15 minut.







Kawa z czekoladą




Jest pyszne ciasto, ciocia Beatki wpadła z wizytą, więc przydała by się jakaś dobra kawa. Jak do tej pory do kawy dodawałam tylko spienione mleko, ale dziś miałam ochotę na kawę czekoladową. Robi się w niecałe 5 min i szczerze mówiąc warto ten czas poświecić, bo efekt zadowala. W napoju żaden smak nie jest dominujący, czuć i kawę i czekoladę, o to właśnie chodziło...a następnym razem spróbuję z likierem kawowym ;)

Składniki (na 1 szklanką 250ml)
  • płaska łyżka kawy rozpuszczalnej
  • 125 ml mleka 3,2%
  • 2 kostki mlecznej czekolady
  • kakao do ozdoby
  • ewentualnie brązowy cukier do posłodzenia 



Kawę rozpuszczamy w 100 ml wrzątku. Kostkę czekolady rozpuszczamy w niewielkiej ilości gorącego mleka lub mikrofalówce (do kubka wkładamy czekoladę, zalewamy odrobiną mleka i wstawiamy na kilkanaście sekund, uważając żeby nie przypalić zawartości) i dodajemy do kawy. Mleko podgrzewamy i spieniamy w kubku z dziubkiem. Przelewamy do kawy, delikatnie przechylając naczynie, tak aby pianę móc na sam koniec przełożyć łyżeczką na wierzch napoju. Posypujemy odrobiną kakao.



Kawa bierze udział w akcji:


Koktajl bananowy z kiwi


Od dwóch dni miałam ochotę  na koktajl bananowy, ale nie taki zwykły...i nic mi nie przychodziło do głowy. Potem spojrzałam do kosza z owocami i zobaczyłam kiwi.. Na początku pomyślałam..banan i kiwi...niee... A potem sprawdziłam w internecie i okazało się, że ktoś już wcześniej to wymyślił. Spróbowałam. Efekt powala, jest to koktajl bardzo orzeźwiający, zdrowy i taki, o którym się nie zapomina, a chce zrobić powtórnie. Latem polecam robić go z dodatkiem lodu.

Składniki:
  • 1 średni banan
  • 1 duże kiwi lub 2 małe
  • 1,5 łyżki płynnego miodu
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 150 ml jogurty naturalnego
  • 2/3 szklanki zimnego mleka
  • w chłodniejsze dni można dodać 3 kostki lodu


Banana obieramy i kroimy w kostkę, podobnie robimy z kiwi. Wszystkie składniki na koktajl wkładamy do miksera i mieszamy. Najlepiej przez dłuższą chwilę, żeby napój był bardziej puszysty. W chłodniejsze dni można dodać kruszonego lodu, lub jeśli mamy dobry mikser/blender, całe kostki lodu i zmieszać razem z koktajlem.

Koktajl bierze udział w akcji:

środa, 30 stycznia 2013

Soczyste roladki z piersi

- z szynką i pietruszką


Uwielbiam wszelkiego rodzaju mięsne roladki, drobiowe, wieprzowe, zrazy, devolay'e. Ostatnio na obiad zrobiłam roladkę z piersi, mąż takie lubi. Na początku chciałam zrobić je w jakimś sosie śmietanowym i upiec w piekarniku, ale w ostatniej chwili usmażyłam na patelni, praktycznie bez tłuszczu, wyszły co najważniejsze soczyste, aromatyczne i chrupiące z zewnątrz.




Składniki (dla 2 osób):
  • 1 duża, pojedyncza pierś kurczaka
  • 2 plastry szynki (np. litewskiej)
  • świeża natka pietruszki
  • sól, pieprz
  • 2 łyżki masła
  • papryka słodka i ostra
  • ząbek czosnku
  • bułka tarta
  • 3-4 łyżki oleju

Pierś kroimy wzdłuż na dwa płaty i rozbijamy delikatnie na płasko, bardzo cienko - uważając, by nie uszkodzić mięsa i nie zrobić niepotrzebmnych dziur. Czosnek obieramy i przeciskamy przez praskę, a następnie wcieramy w piersi. Przyprawiamy mięso solą, pieprzem, paprykami. Na każdym kawałku układamy plaster szynki i po łyżce masła, najlepiej na samym brzegu, aby łatwiej formowało się roladki. Na sam koniec posypujemy posiekaną drobno natką pietruszki, ja lubie gdy jest jej dużo. Zawijamy mięso, uważając, aby masło było  przykryte w taki sposób, aby w trakcie smażenia nie wypłynęło na zewnątrz. Zabezpieczamy roladki przed rozsypaniem wykałaczkami (jeśli to konieczne), i obtaczamy delikatnie w bułce tartej (ja robię to w minimalistyczny sposób, bez jajka, mąki i duzej ilości panierki, nie zależy mi w tym wypadku na tym, Wy możecie zrobić to po swojemu). Tak przygotowane mięso obsmażamy z każdej strony na złoty kolor. Ja na samym początku przykryłam patelnię, żeby pierś szybciej doszła do siebie, ale nie trzymałam jej tak dlugo, bo gdybym smażyła je pod przykryciem cały czas, skórka byłaby miękka, a nam zależy na jej chrupkości. Istotne jest aby "nie przesmazyć" piersi, one na prawdę nie potrzebują długiej obróbki, dochodzą bardzo szybko..w przeciwny,m wypadku wyjdą nam suche.Podałam z ziemniakami z koperkiem i surówką z marchewki.


Tost czosnkowo-bazyliowy z sałatką z pomidorów i cebuli


Jaka szkoda, że nie miałam świeżej bazylii !!! Nie ma to jak proste, szybkie i pożywne śniadanko. Wiadomo, że pomidory i bazylia to genialne zestawienie, a jak do tego dojdzie chrupiący, ciepły tost o smaku czosnkowym, to już lepiej być nie może. Wiem, że być może intensywny zapach czosnku o poranku nie dla każdego jest czymś wskazanym, ale mi to na obecną chwile nie przeszkadza.


Składniki:
  • 1 pomidor
  • 1/4 małej cebuli
  • 2 kromki pieczywa
  • ząbek czosnku
  • świeża bazylia (ja dałam niestety suszoną)
  • masełko
  • sól, biały pieprz do smaku

Myjemy pomidora i kroimy w drobną kosteczkę, podobnie robimy z cebulą, a następnie łączymy ze sobą te dwa warzywa, doprawiając solą i pieprzem według uznania.
Pieczywo podpiekamy w tosterze i jeszcze ciepłe nacieramy obranym ząbkiem czosnku i cienką warstwą masła. Układamy na nim listki bazylii (lub posypujemy suszoną bazylią).




wtorek, 29 stycznia 2013

Zupa mleczna

- z zacierkami



Na myśl o zupie mlecznej wielu z Was zakręci nosem ... jest to koszmar z dzieciństwa.. Jednak nie dla mnie. Ja uwielbiam zupę mleczną z zacierkami oraz bułką z dżemem lub powidłami. Połączenie doskonałe. Zawsze tak w rodzinie jadaliśmy. Najlepsza zupa była u babci Tereski, jej zacierki po prostu nie miały równych. Nikt nie potrafił tak jak ona robić cieniutkich i długich kluseczek. Mi czasami wychodzą, ale to kwestia przypadku, niestety. U nas w domu zupę mleczną się delikatnie soli, chociaż większość osób, z którymi mogłam jeść takie śniadanie - zupę słodziło. Wybór nalezy do Was. Przepis na zacierki możecie wykorzystać do rosołu, pomidorowej, nie tylko do zupy mlecznej.

Składniki, dla 2 osób, choć w moim przypadku dla mnie samej =) :
  • 1 jajko
  • 1,5 łyżki mąki
  • 0,5 litra mleka
  • sól
  • ewentualnie cukier
Dodatkowo:
  • świeża bułeczka
  • masło
  • dżem/powidła

Mleko podgrzewamy w rondelku o grubym dnie. W między czasie przygotowujemy zacierki, czyli mieszamy jajko z mąka, tak aby powstała jednolita konsystencja, lejącą. W zależności, jak mocno czubate łyżki mąki dacie, zacierki bedą mniej lub bardziej miękkie. Musicie się tego nauczyć metodą prób i błędów. Jeśli ciasto wyjdzie Wam za gęste, śmiało możecie dodać odrobinę wody, a gdy wyjdzie za rzadkie - mąki. 
Kiedy mleko zacznie nam wrzeć zmniejszamy ogień i wlewamy powoli, cienkim strumieniem ciasto do mleka, robimy swego rodzaju spiralę, od zewnątrz do wewnątrz. Polewamy zacierki mlekiem, żeby szybciej "zastygły" i znów wlewamy ciasto na mleko, powtarzając tę czynności tak długo, aż skończy nam się ciasto. Zagotowujemy zupę i solimy. Jeśli wolicie zupę z cukrem, to i tak dodajcie szczyptę soli do garnka. Zajadamy z bułką i powidłami domowej roboty ;)

Zupa mleczna bierze udział w akcji:

Zacierki i lane kluski


Niby takie proste, ale założę się, że niektórzy nie wiedzą jak je zrobić. Jest kilka sposobów na ich zrobienie. Jedni ucierają kluseczki w dłoniach - są to wtedy zacierki, a inni przygotowują lejąca masę i wlewają na wrzątek - lane kluski. Ja zacierki lubię dodawać do zup zamiast makaronu, lub wtedy, gdy ugotowałam go za mało, a nie chce mi się czekać, aż ugotuję nową porcję. Moje zacierki są miękkie, delikatne i musza byc dobre, bo proporcje znam od babci.

Składniki na lane kluski (na 2-3 talerze zupy):
  • 1 jajko
  • 1,5 czubatej łyzki mąki



Wodę na kluseczki podgrzewamy. W między czasie przygotowujemy zacierki, czyli mieszamy jajko z mąka, tak aby powstała jednolita konsystencja, lejącą, nie za rzadka, nie za gęsta. W zależności, jak czubate łyżki mąki dacie, zacierki bedą mniej lub bardziej miękkie. Musicie się tego nauczyć metodą prób i błędów. Jeśli masa wyjdzie Wam za gęsta, śmiało możecie dodać odrobinę wody, a gdy wyjdzie za rzadka - mąki. 
Kiedy woda zacznie wrzeć zmniejszamy ogień i wlewamy powoli, cienkim strumieniem ciasto na gotującą się wodę, robimy swego rodzaju spiralę, od zewnątrz do wewnątrz. Polewamy zacierki wodą, żeby szybciej "zastygły" i znów wlewamy ciasto, powtarzając tę czynności tak długo, aż skończy nam się ciasto. Zagotowujemy i delikatnie solimy. 



Składniki na zacierki (na 3 talerze zupy) :
  • szklanka mąki
  • 1/4 szklanki przegotowanej, letniej wody
  • sól do smaku
Makę należy posolić a następnie zalać wodą i zagnieść ciasto, będzie twarde, ale takie ma być. Następnie robimy zacierki, albo kulamy ciasto w wałeczki i odrywamy kawałki, tworząc nierówne kluski, możemy też zetrzeć ciasto na tarce o dużych oczkach lub kulać zgrabne kuleczki, albo posiekać nożem. Wybór techniki należy do Was. Gotowe zacierki wrzucamy na wrzątek z odrobiną oleju lub gotujące się mleko. Gotujemy mieszając od czasu do czasu 10-15 minut i gotowe.



Makaron dla studenta

- pikantny o smaku curry



Przedwczoraj nie miałam nic w lodówce, kompletnie. Moja córka jest chora na ospę i nie mogę wychodzić z nią na dwór. Zakupów nie miał kto zrobić. Ale poszperałam i znalazłam kawałek zamrożonej  piersi, pora, cebulę, makaron. Powstał obiad. Co prawda danie nie należy do dietetycznych, zdrowych, nie ma w sobie oszałamiającej ilości warzyw, ale był syty, pikantny i smakował. Z pewnością nie nalezy też do dań skomlikowanych w przygotowaniu i jest tani - coś w sam raz na studencką kieszeń.

Składniki (dla 3 osób): (nie przeraźcię się ilością myslników, połowa to przyprawy, itd.)
  • połowa piersi kurczaka
  • laska kiełbasy (ja dałam polskiej pieczonej, ale w wersji dla biednego studenta może być śląska)
  • jedna średnia cebula
  • por (10 cm białej części :p) 
  • makaron świderki (ja ugotowałam 250 gram dla 3 osób, mozecie dać więcej)
  • mąka do zagęszczęnia sosu
  • olej do podsmażenia (3 łyżki)
  • 1,5 szklanki rosołu drobiowego (dla biednego studenta: pół kostki rosołowej drobiowej, rozrobionej w 1,5 szklanki wody)
  • 2 łyżeczki curry
  • sól, pieprz do smaku
  • papryka słodka i ostra (po płaskiej łyżeczce)


Pierś myjemy, osuszamy papierowym ręcznikiem i kroimy na kawałki o grubości 2 cm. Doprawiamy solą i pieprzem. Kiełbasę kroimy w drobną kosteczkę, cebulę w piórka, a oczyszczonego pora wzdłuż i następnie na cienkie plasterki.
Na patelnię wlewamy olej i podsmażamy kurczaka i kiełbaskę. Kiedy nam się zezłocą dodajemy cebulę i pora, podsmażamy jeszcze 2-3 minutki. Nastepnie zalewamy wszystko rosołem (lub kostką rosołową z wodą) i dusimy pod przykryciem, aż cebulka zmięknie (ok.10minut). Doprawiamy curry i paprykami. W między czasie gotujemy makaron.
Po upływie wspomnianych wcześniej 10 minut zagęszczamy sos. Ja użyłam 1,5 łyżki mąki, zalałam ją wodą, tak aby się rozpuściła i dobrze połączyła z wywarem na patelni.

Kiedy zagęszczam sos zawsze gaszę płomień pod patelnią, wlewam mąkę i energicznie mieszam, Kiedy mąka się połączy podpalam płomień i dalej mieszam, patrząc czy sos jest dostatecznie gęsty. Kiedy coś mi nie pasuje dodaję więcej wody, lub więcej mąki z wodą.

Teraz najlepiej jeszcze raz sprawdzić smak sosu, ponieważ po zagęszczeniu zmienił delikatnie smak i doprawiamy według gustów większą ilością curry, papryki, soli itd. Podajemy z ugotowanym makaronem.

Makaron dla studenta bierze udział w akcji:

Ciasto z migdałami, orzechami i jabłkami




Mam w zapsie bardzo dużo orzechów włoskich, od dawna planuję upiec jakieś ciasa z ich dodatkiem. Dziś znalazłam 3 świetne przepisy. Jeden z nich mam od Łucji, spodobał mi się od razu. Jest podobny do Ciasta z Leszna, ale myślę, że ten jest bardziej delikatny i puszysty...bardziej mi smakuje, ale to chyba też zasluga migdałów.




Składniki:
  • 2 szklanki mąki
  • 3 jajka
  • 4 łyżki oleju
  • 3/4 szklanki cukru
  • 1 mały cukier wanilinowy
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 120 g płatków migdałów
  • 50 g posiekanych orzechów włoskich
  • 6 słodkich jabłek, średniej wielkości
  • szczypta soli
Opcjonalnie:
  • brązowy cukier do posypania
  • cukier puder do udekorowania

Na początek obieramy umyte jabłka i kroimy w cienkie plasterki. Ja każde jabłko dzieliłam na osiem części i "plastrowałam" :)) 
Do miski wkładamy żółtka, olej, cukier, cukier waniliowy oraz mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia. Wszystko mieszamy łyżką lub ręką, do połączenia składników - nie przeraźcie się, będzie to dość suche. Następnie dodajemy orzechy, 100 gram migdałów i przygotowane wcześniej jabłka.
Oddzielone wcześniej białka ubijamy na sztywną pianę (dodajemy szczyptę soli) i delikatnie łączymy z ciastem. Wierzch ciasta posypujemy pozostałymi migdałami i brązowym cukrem.
Pieczemy w 180st.C. przez 45-50 minut. Najlepiej piec z włączoną dolną grzałką i termoobiegiem. Jeśli używamy dolnej i górnej grzałki, to część migdałów może za bardzo zbrązowiec. Mi tak się przytrafiło, ale żeby zapobiec daleszemu "paleniu" przykryłam po 30 minutach wierzch ciasta folią aluminiową, i dalej piekłam z dolną i górną grzałką. Upiekło się. Jeśli spalicie migdały to spokojnie, bardzo łatwo odchodzą od ciasta, a pozostałe możecie oprószyć cukrem pudrem i zatuszować ich brzydki wygląd.









Ciasto bierze udział w akcji:

Zimowe szaleństwa

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Murzynek Joli

- z dodatkiem powideł



Pierwszy raz robiłam tego murzynka na technice w podstawówce.. Co to były za czasy...Pamiętam jeszcze inne słodkości...albo placki ziemniaczane..Tak, podstawówka, technika - to był przedmiot :) Kiedy zrobiłam tego murzynka w domu, mamie bardzo zasmakował, ponieważ nie był suchy, tak jak murzynek, który ona zawsze robiła..i do tego nie trzeba go było robić na parze, mieszać, męczyć się itd. Generalnie rzecz ujmując, przepis jest prosty, a murzynek pysznie czekoladowy i wilgotny. Aaa, robiłam go w nocy, bo zachciało mi się słodkiego, a na następny dzień obiecałam zrobić zdjęcie placka po przekrojeniu - i zapomniałam.. Zrobiłam  to ciasto z połowy porcji, więc było go stanowczo za mało...zanim zrobiłam zdjęcie, to murzynka nie było.


Składniki (na dużą blachę lub dwie keksówki):
  • 1 jajko
  • 125 gram margaryny
  • 1 szklanka cukru
  • 3 szklanki mąki
  • 3-4 łyżki powideł (lub innego dżemu)
  • 1,5 szklanki mleka
  • 2 płaskie łyżki sody oczyszczonej 
  • 6 łyżek kakao dobrej jakości (ja dałam takie - dobre w dobrej cenie)
  • bakalie do dekoracji
Polewa:
  • 0,5 kostki margaryny
  • 0,5 szklanki cukru
  • 3 łyżki kakao
  • 2 łyżki wody
Składniki na ciasto musza być w temperaturze pokojowej, inaczej masa nam się zważy. Mąkę przesiewamy z sodą oczyszczoną, kakao. W misce miksujemy tłuszcz z cukrem i jajkiem, następnie stopniowo dodajemy wymieszane wcześniej suche składniki i mleko. Na sam koniec nie zapominamy o powidłach. Gotową masę przelewamy do formy wyłożonej papierem i pieczemy w 180 st.C. przez 40-50 minut, w zależności od piekarnika. 
Gdy murzynek jest w piekarniku mozna przygotować polewę. Margarynę rozpuszczamy w rondelku z grubym dnem, a następnie dodajemy cukier, wodę i kakao. nie martwcie się, nie będzie grudek, w miarę ogrzewania kakao będzie się łączyć z tłuszcze i powstanie jednolita konsystencja. Polewa ma gęstnieć w miarę studzenia, aby nie spłynęła z murzynka. Gdy wystygnie nam ciasto, możemy je udekorować czekoladową polewą (wystudzoną, ale na tyle leistą aby oblać nią murzynką) i bakaliami.



Murzynek bierze udział w akcji:

Surówka z marchewki

- z cytryną i śmietaną




Jakoś ostatnio do obiadu zachciało mi sie surówki z marchewki. Kiedyś miałam okazję skosztowac takiej zrobionej ze śmietaną i cytryną. Spróbowałam odtworzyć ten smak. Trzeba przyznać, że śmietana nie jest dietetyczna, więc ja zastąpiłam ten składnik jogurtem naturalnym, pozostał jedynie inny cichy "zabójca" - cukier...ale nie przesadzajmy :) 

Składniki:
  • 3 duże marchewki
  • 1 łyżka soku wyciśniętego z cytryny
  • 3-4 łyżki jogurtu naturalnego
  • cukier do smaku (ok. łyżeczki)
  • odrobinka soli i pieprzu

Marchewki wyszorować, obrać i zetrzeć na tarce (najlepiej na dużych oczkach, lub ewentualnie połowa na dużych, polowa na małych oczkach). Następnie dodać pozostałe składniki, czyli sok z cytryny, cukier i jogurt naturalny. Doprawić odrobiną soli i pieprzu. W zależności od gustów, można dodać mniej/więcej soku z cytryny czy cukru.

Surówka bierze udział w akcji:

Temperowanie czekolady


Temperowanie to nic innego, jak podgrzewanie czekolady do pewnej temperatury, następnie schładzanie jej  i ponowne podgrzewanie. Robi się to po to, aby czekolada po zastygnięciu błyszczała i była chrupiąca... zupełnie jak w kupnych pralinach. Są mniej i bardziej skąplikowane instrukcje jak to zrobić, ja podam uproszczoną. Niezbędnym narzędziem przy temperowaniu czekolady okazuje się termometr kuchenny. Jest to niedroga zabawka, cena zaczyna się już od 10 złotych. 


Jak temperować czekoladę?

Czekoladę łamiemy na malutkie kawałeczki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej (nie na silnym ogniu, bo nam się zrobi klucha) podgrzewając do 45st.C.. Następnie schładzamy ją do 25st.C. i ponownie podgrzewamy do 31st.C. Gotowe.

Taka czekolada jest dobra w momencie jej zrobienia, ponowne podgrzewanie sprawia, że traci swoje właściwości.
Dzięki temperowaniu czekolady otrzymamy pieknie wyglądające, błyszczące pralinki, czekoladki czy ozdoby czekoladowe na tort.






Gorzkie i wściekłe pralinki


Pralinek ciąg dalszy. Tak spodobała mi się ta zabawa, że musiałam wypróbować kolejne pomysły. Nadzienie, to uproszczona wersja Wściekłej krowy, której słodycz idealnie współgra z gorzką czekoladą. Pralina ma mocne nadzienie, także lepiej trzymać je z dala od dzieci. Jest to idealny prezent na Walentynki. Z podanej porcji wyszło mi 12 pralinek (4 cm x 2,5 cm). 


Składniki:
  • 150 ml mleka skondensowanego słodzonego
  • 40 ml spirytusu (lub wódki jeśli chcemy słabsze nadzienie)
  • 250 gram czekolady gorzkiej, dobrej jakości
  • silikonowa forma do pralin
  • pędzelek do smarowania foremek

Do mleka skondensowanego cienkim strumieniem wlewamy alkohol, energicznie mieszając, aż uzyskamy jednolitą konsystencję. Konsystencja musi być gęsta. Nadzienie gotowe! Prawda że proste :)
Czekolady łamiemy na małe kawałeczki. W kąpieli wodnej rozpuszczamy 150 gram czekolady (najlepiej temperujemy), następnie maczamy w niej pędzelek i smarujemy wnętrze foremek cienką warstwą.  Wkładamy do lodówki do zastygnięcia. Czynność powtarzamy tak długo, aż uzyskamy odpowiednią grubość ścianek. Najlepiej zrobić to 3-4 razy. 
Gdy "zbudujemy" ściany naszych pralinek napełniamy wnętrze likierem do 3/4 wysokości. Rozpuszczamy pozostałą czekoladę i ostudzoną (ale nadal leistą) przykrywamy nadzienie, dając w ten sposób spód dla naszych pralinek.
Jeżeli nadzienie wyszło nam zbyt leiste, będziemy musieli posłużyć się pewnym trikiem, żeby zrobić dno do pralinek. Mierzymy mniej więcej otwór w pralince i na folii aluminiowej robimy kleks z czekolady o takiej samej średnicy. Kleks powinien być w miarę płaski, żeby nie wystawał poza pralinkę, gdy włozymy go do wnetrza czekoladki. Gdy umieścimy wszystkie kleksy - spody w pralinkach (robimy to delikatnie, żeby nie zatopiły się w likierze) to nastepnie zalewamy wszystko pozostałą częścią czekolady.
Najlepiej, aby gotowe pralinki chłodziły się przed spożyciem jeszcze kilka godzin. Mozna przechowywać je w lodówce 2-3 tygodnie.


Pralinki biorą udział w akcji: